Ambicja

Alfabet Liderki – A jak…

Jedną z cech, które prowadzą nas na szczyt jest Ambicja, rozumiana jako wewnętrzne pragnienie odniesienia sukcesu. To coś, co nas pcha do przodu. W poniższym artykule skupię się na pracy i chęci Awansu, bo co sama nieustannie powtarzam, każdy ma swój Mount Everest i niekoniecznie będzie to kariera zawodowa.  Jednak ambicja sama w sobie nie wystarczy, aby na tym szczycie wytrwać. Co jeszcze jest nam potrzebne?

Kiedy w 2010 roku otrzymałam propozycję zbudowania Shared Service Center jako Dyrektor Zarządzający. Ze stanowiska Głównej Księgowej, jakie wówczas zajmowałam na stanowisko Dyrektora Zarządzającego oraz członka zarządu był to dla mnie krok milowy. Zanim jednak przyjęłam propozycję mocno się zastanawiałam, czy dam radę udźwignąć zupełnie nowe stanowisko oraz odpowiedzialność jaka się z nim wiązała. Ambicje miałam bardzo duże, i o to pojawiła się okazja do ich zrealizowania. Propozycję przyjęłam i w zasadzie od tego momentu zaczęłam budować siebie jako liderkę. Nie jako menadżerkę, tylko właśnie liderkę. Bo miałam Aspiracje, żeby przewodzić ludziom, a nie tylko nimi zarządzać.

Jaka jet różnica pomiędzy Ambicją a Aspiracją?

Ambicja to przede wszystkim cel w życiu. Wokół tego celu są najczęściej podporządkowane nasze działania. Zazwyczaj ciężko pracujemy, na to, aby nasze ambicje się zrealizowały. Warto tutaj zauważyć, że realizowanie własnych ambicji jest kluczowe do osiągnięcia satysfakcji zawodowej.

Miałam kiedyś taki przypadek, kiedy widziałam w jednej pracownicy bardzo duży potencjał do zarządzania zespołem. Miała wysokie naturalne predyspozycje, tylko brakowało jej twardych kompetencji, jak np. delegowanie obowiązków czy udzielanie feedbacku. Początkowo propozycja awansu jej się podobała (z perspektywy czasu sądzę, że bardziej ze względów finansowych niż innych), ale nie do końca czuła, że da radę. Ustaliłyśmy pół roku próbnego, z możliwością powrotu do dawnego stanowiska. To było ciekawe doświadczenie zarówno dla mnie jako liderki jak i dla niej. Pod koniec półrocznego okresu wróciła do mnie z informacją, że bycie menadżerem, to dla niej za dużo frustracji i nie ma ambicji zarządzania zespołem. Woli być dobrym specjalistką. Z mojego punktu widzenia cała sytuacja pokazała mi, że nie każdy musi mieć ambicję do zarządzania i nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę. Nawet mimo naturalnych predyspozycji. Otwartość i odwaga do rezygnacji ze stanowiska mi zaimponowała.

Aspiracja często mylona z ambicją, to jednak coś zgoła innego.  O ile Ambicja to silna wewnętrzna potrzeba osiągnięcia celu, o tyle Aspiracja może mieć również zewnętrzne podłoże, np. naszych rodziców czy partnerów. To bardziej nadzieja lub życzenie niż rzeczywista potrzeba. Bazując na moich obserwacjach i doświadczeniach spotkałam się wielokrotnie z błędną interpretacją obu tych pojęć. Realizowanie aspiracji rodziców do zajmowania wysokiego stanowiska w połączeniu z brakiem ambicji piastowania wysokiego stanowiska, to gotowy przepis na głęboką frustrację. Nawet benefity finansowe nie są w stanie zrekompensować kosztów psychicznych i fizycznych jakie ponosimy na dłuższą metę. One zazwyczaj odwracają naszą uwagę od istoty problemu. Dlatego bardzo istotne dla każdej liderki jest uświadomienie sobie czy dążenie do osiągnięcia postawionego sobie celu to jej własne ambicje czy może realizowanie cudzych aspiracji.

Czy jestem w odpowiednim miejscu?

Nie jest to łatwe pytanie i pozwól sobie na dłuższą refleksję. Zależy mi, abyś czytając ten artykuł zdobyła się na chwilę refleksji o miejscu, w którym się obecnie znajdujesz. Zadała sobie kilka pytań na temat swojego celu. Poświęciłam o tym kilka wpisów w styczniu. Zastanowiła się, czy przypadkiem Twoja frustracja nie wynika z tego, że realizujesz nie swoje aspiracje. Przykładem może być tutaj partner na bardzo wysokim stanowisku, który ma aspirację do tego, aby jego partnerka zajmowała się domem i dziećmi. Może to i szowinistyczne, ale wcale nie takie rzadkie. Aspiracje rodziców – lekarzy (podstaw tu każdy inny zawód, uchodzący za prestiżowy) do wywierania podświadomej presji, żeby dziecko poszło w ich ślady. Aspiracjami ubogich rodziców będzie dziecko pracujące w korporacji. I wiele innych przykładów można by tu przywołać.

Ale nie o to chodzi. Chodzi o szczerą rozmowę z samą sobą. Czy to co do tej pory osiągnęłam to naprawdę Ja?

Autentyczność – to co wyróżnia liderkę

Moim zdaniem jest to jedna z najważniejszych cech liderki. Jak najprościej można zdefiniować Autentyczność? Jeżeli to co robisz pokrywa się z Twoimi wartościami, poglądami, celami pomimo odczuwalnej presji z zewnątrz. Dość dobrze znasz siebie, rozumiesz swoje emocje i nie boisz się pokazania słabości. Adekwatnie i bez uszczerbku na swoim dobrostanie psychicznym dobierasz sposób reakcji do sytuacji. Jest to o tyle ważne, że nie ma jednego wzorca, który możemy naśladować. Każda z nas jest autentyczna na swój własny sposób. Warto poświęcić trochę czasu, na obserwację siebie w różnych sytuacjach, bo zachowania, które są niespójne z nami wywołują najczęściej reakcje psychosomatyczne, np. ścisk w brzuchu, napięcie w karku. Kiedy zauważymy podobne reakcje zatrzymajmy się na chwilę i zastanówmy z czego one wynikają.

Szpilki czy mokasyny? A może trampki?

Osobiście preferuję styl smart casual, do którego mogę założyć zarówno sneakersy jak i szpilki. W zależności od okoliczności oczywiście. Połączenie moich ambicji do zarządzania i bycia liderką z luźnym stylem ubierania się sprawiło, że selektywnie wybierałam firmy, w których pracowałam. Z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa, nie odnalazłabym się w bardzo formalnym środowisku. Nie mam ambicji i nie byłabym autentyczna ubierając się codziennie w żakiety i dopasowane spódnice do kolan. W takim stroju, czy to w szpilkach czy balerinach piasek, który by się zbierał bardzo szybko spowodowałby odciski na moich stopach. Tak samo jak realizowanie cudzych aspiracji.

Podsumowując kolejny wpis z cyklu Alfabet Liderki mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że realizując swoje ambicje i będąc autentyczną w tym co robię, mam spore szanse na uniknięcie odcisków od nadmiaru piasku. Nawet na 10-cio centymetrowych obcasach pewnie mogę iść przez życie. A wy, drogie koleżanki?